Pod względem psychologicznym i charakterystki postaci - wyśmienicie. Cała reszta psuje ten film
a mianowicie "fakty".
Po pierwsze scena naszej agentki FBI w domu "Buffalo Bill'a" jest żenująca. Jej zachowanie jest
mocno śmieszne i odpychające... Po drugie ucieczka Hannibala z budynku... OH GOD co za fikcja
! :( a i ta sytuacja z kajdankami i doktorkiem... przydzielono tylko 2 gliniarzy do kontrolowania
sytuacji całego pomieszczenia gdzie przebywał Hannibal ? Jestem w szoku bo początek
zapowiadał się świetnie, lecz z każdą kolejna minuta coraz to gorszy. Dziwie się tylko dlaczego ten
film ma aż tak wysokie noty pomimo, ze rozumiałem ten film... ale te "fakty" nie mogę ich
przeboleć. Komiczne sceny w takim filmie... Intrygujące..
Hmm, a co jest w zachowaniu Clarice mocno śmiesznego i odpychającego, jeśli można spytać?
Co do kajdanków i policjantów, cóż, trzeba było oglądać uważnie. Samego budynku pilnowała cała armia policjantów, to obiad przyniosło mu dwóch. Poza tym, oni tam byli przede wszystkim po to, żeby Hannibala strzec przed potencjalnymi "bojownikami o sprawiedliwość" - w końcu wielu ludziom zalazł za skórę. Rozsądny człowiek ma logiczne podstawy, żeby oczekiwać że dwóch doświadczonych policjantów potrafi podać obiad niewysokiemu, nieuzbrojonemu facecikowi.
Nie mieli kamer w tym pomieszczeniu? Nie chcę mi się wierzyć, to było bez sensu.
A dlaczego niby mieliby je mieć? To nie były jeszcze czasy wszechobecnej infiltracji, a Lectera trzymano w budynku ratusza, jeśli mnie pamięć nie myli. Nie mieli raczej powodu instalować tam kamer.
No tak zostawmy sobie kanibala bez kamer, dwóch policjantów mu bedzie dawać jedzenie, nie ma czego sie obawiać. W więzieniu jakoś były kamery i mogli go obserwować, a tu o tym nie pomyśleli. Rozumiem, ze tak musiało być na potrzeby fabuły, ale to trochę głupawe.
Bo w więzieniu była specjalnie przygotowana dla Hannibala cela, dostosowana tylko dla niego. A tutaj musieli szybko skombinować jakieś miejsce, w którym można by Lectera przechować. Miejsca w więzieniu nie załatwia się ad hoc, tu mieli obszerną, odosobnioną salę, w której zdecydowaną przewagę mieliby policjanci, gdyby więzień zapragnął zakosztować wolności (bo zasadniczo ten - jak im się wydawało - miał tylko zęby, a policjantów było mnóstwo.
Iluż ich tam mieli wpuszczać? Reszta czekała gdzie indziej. Jedzenie dawało mu dwóch doświadczonych mundurowych, którzy mieli zachowywać specjalne normy. A że ich nie zachowali - to też cali i zdrowi z tego nie wyszli.
W książce jest to inaczej przedstawione niż w filmie. Sam długopis zdobył dużo wcześniej niż pokazuje to film i zdaje się nie od Chiltona ( od kogo nie pamiętam już :P )
On zrobił sobie klucz z długopisu trąc go przez długi czas o krawędź ( chyba ściany ) w swojej celi.
A zakończenie? Czy Crawford wiedział kto dzwoni? Czemu nie próbował jakoś namierzyć? Niby Lecter powiedział, że za krótko będzie na linii, ale jakoś mnie to nie przekonuje. Książki nie czytałem, a może tam coś było na ten temat.
Postacie i warstwa psychologiczna filmu rzeczywiście są bardzo dobre i trudno się do czegokolwiek doczepić.
Zgadzam się co do sceny ucieczki Lectera, bo wyszło to bardzo mało przekonująco; aby tylko koniecznie wywołać tak znaczący zwrot akcji. Niech będzie, że dwóch policjantów przyniosło mu obiad, bo po co ich więcej do takiej czynności, skoro w budynku i tak było wielu funkcjonariuszy. Niech będzie, że nie było monitoringu bo to już nie najmłodszy film i w tamtych czasach monitoring nie był taki powszechny, poza tym, jak ktoś już napisał, to miejsce było przygotowane dla Lectera tak "na szybko". Największym absurdem tej sytuacji jest to, że Hannibal w ciągu kilku sekund otworzył sobie kajdanki za pomocą startego o ścianę długopisu :/ przecież to rozwiązanie na poziomie horrorów klasy B. Można by to zlekceważyć, gdyby nie to, że taka niedorzeczność ma miejsce przy okazji jednego z najważniejszych fragmentów filmu.