KIedy pierwszy raz ogladalem ten film(a widzialem juz go ze 100 razy),przerazilem sie.Nie przerazilem sie okrucienstwem filmu,ale tym ze tak wyglada nasz swiat-ciezko dopatrzec sie w nim w pelni pozytywnych cech.Nie ma w tym filmie postaci o ktorej smialo moglibysmy powiedziec ze jest to postac pozytywna.
Clarice owszem chce zlapac Bufallo Billa ale kiedy widzimy jej nie zdrowa fascynacje panem Kanibalem to zaczyna budzic troszke mieszane uczucia.Inni tez zostali zbudowani na podobnej zasadzie:DR.Chilton,Crawford,Sen.Martin ze juz niewspomne o Billu.A na wszystkie ich poczynania spoglada(jakby z gory)Dr.Hannibal Lecter,osobnik gennialny,dziki,,ironiczny no i psychicznie chory...chociaz,moze specjalnie przybral taka postawe bo woli byc prawdziwy,nie zkalamany.Wybral strone zla gdyz na tym swiecie glupio jest reprezentowac dobro,jest ono za kruche wobec miazdzacej rzeczywistosci.Lecter nie chce utozsamiac sie z innymi,dlatego tez zjadl watrobe Rachmistrzowi spisowemu.Wszystkie te prawdy o zyciu probuje wpoic mlodej agentce... i chyba udaje mu sie,ale tu juz zaczynam mowic o "Hannibalu".
Mnie również. Nie dopatrzyłam się w niej tej dziwnej, niesamowitej więzi pomiędzy Lecterem a Starling (byc może z powodu innej aktorki).
nom, niestety "Hannibal" został spartaczony, ale to wina nieudolnej ekranizacji genialnej książki, gdzie wątek fascynacji Clarice Lecterem jest rozszerzony!